Na przestrzeni wieków największy strach wśród społeczeństw wywoływały epidemie – nieprzewidywalne, które zbierały śmiertelne żniwo, prowadząc do zagłady niekiedy całe miejscowości. Zarazy nie omijały również Chrobrza i naszych okolic. Ich ślady pozostały w księgach parafialnych, a także w pamiątkach które niemal codziennie mijamy idąc do szkoły, pracy czy sklepu.
Jeśli chodzi o pierwszą odnotowaną epidemię, która dotknęła polskie ziemie – dżumę, to informacji o niej mamy niewiele. Naukowcy jednak są zgodni, że w porównaniu z krajami Europy Zachodniej, bardziej w tym czasie (XIV wiek) rozwiniętymi niż wschód i centrum naszego kontynentu. Dżuma potraktowała Polskę dużo łagodniej. Jednak „czarna śmierć”, jak ją nazywano powracał z różnym nasileniem przez kolejne trzysta lat.
Wiek XVII i początek XVIII wieku w dziejach Chrobrza i naszej parafii był, choć zabrzmi to nieco osobliwie, bardzo spokojny jeśli chodzi o śmiertelność. Liczba zgonów w tym stuleciu kształtowała się na poziomie kilkunastu, do kilkudziesięciu (od 14-tu do 56). Nie były to jednak zmiany skokowe w ciągu tych lat. W 1657 roku wzrost liczby zgonów wiązał się z najazdem wojsk księcia Siedmiogrodu Jerzego II Rakoczego. Dokumenty wymieniają niektóre z ofiar z imienia i nazwiska; Andrzej Franciszek, Krzysztof Szczecina, Marcin Olszowy, Wawrzyniec Beinak, Wojciech Koroluzek, Paweł Kramarz, Jan Dudzik, Regina Mocznikowa, Regina Kołtonowa, Jadwiga Wachowa. W tym wieku niektórzy z naszych mieszkańców dożywali sędziwego wieku. Jak choćby w 1662 roku, spośród zmarłych osób, aż 5 dożyło 100 lat, a jedna 108!
Wracając jednak do epidemii, to z analizy danych zawartych w księgach zgonów widać, że gwałtowny wzrost śmiertelności w naszej parafii nastąpił w XIX wieku. Początek dziewiętnastego stulecia rozpoczął się liczbą zgonów na poziomie 90 – 100, a w 1831 roku zmarło aż 177 osób. Tak wysokie liczby odzwierciedlały kolejne fale nawiedzających nasz region epidemii cholery. Pomór, jak mówili nasi przodkowie, został przywleczony z Azji około 1830 roku.
Jak pisze Michał Szukała w swoim artykule dla portalu Onet.pl - Egzotyczna choroba została początkowo potraktowana jako niegroźna ciekawostka z najdalszego krańca świata. Niemiecki poeta Heinrich Heine pisał o pierwszych dniach zakażenia: "Ponieważ było to śródpoście [czwarta niedziela Wielkiego Postu], świeciło słońce, a i pogoda była urocza, paryżanie spacerowali tłumnie z tym większą prostodusznością po bulwarach, gdzie zobaczyć można było maski, które parodiując chorobliwe zabarwienie i przygnębioną twarz, szydziły z lęku przed chorobą i z samej choroby.
Popularny w latach 30-tych XIX wieku sprzęt ochronny podczas szalejącej epidemii cholery. Ponieważ przyczyny zarazy nie były znane, to formy ochrony przybierały niekiedy dziwaczne formy. Źródło: wellcomecollection.org
Bogatym paryżanom i mieszczanom z innych metropolii ówczesnej Europy wydawało się, że cholera zbiera swoje żniwo wyłącznie wśród najniższych kręgów społecznych. Jednak już w 1831 r. na tę chorobę zmarł książę Konstanty Romanow. Niemal w tym samym czasie, zmarł dowodzący wojskami carskimi feldmarszałek Iwan Dybicz Zabałkański.” I nagle dotarło do szerokiego grona Europejczyków, że zagrożenie i to śmiertelne, dotyczy również ich samych. Jak widać nie uczymy się na błędach.
Wkrótce epidemia cholery, a później tyfusu czy też dyfterytu objęły szerokie warstwy społeczne, a umieralność była tak wysoka, że brakowało miejsca na cmentarzach. Poza tym ze względów sanitarnych, ciała osób zmarłych w wyniku zarazy chowano w specjalnie wydzielonych miejscach poza wsią. Nie inaczej było w Chrobrzu, czy niedalekiej Złotej. Przy starym trakcie, który wiódł do Woli Chroberskiej i Zawarży, przez tzw. Śliwiniec, na działce którą teraz porasta las wygrodzono cmentarz na którym chowano ofiary epidemii cholery i tyfusu. Jak wspomina pochodzący z Woli Aleksy Kumor - Jeszcze w latach trzydziestych ubiegłego wieku stał tam stary krzyż. Teraz niestety nie ma po nim śladu co widać na poniższym zdjęciu.
Prawdopodobna lokalizacja cmentarza cholerycznego - widok współczesny (autor Rafał Bochniak)
Jednak zachowały się inne materialne ślady w naszym otoczeniu, które bezpośrednio łączą się z pomorem, który dziesiątkował naszych przodków.
Pierwszy znajduje się u zbiegu ulic Ogrodowej i Chrobrego, na posesji rodziny Sojów. Jest to żeliwny krzyż z kamiennym cokołem, który został ufundowany przez uratowanych z epidemii mieszkańców.
Przy skrzyżowaniu ulicy Gliniki z ul. Staropolską, na posesji której właścicielem był p. Cichy, znajduje się kamienna figura, która wystawiona została w 1849 roku i jej fundacja również związana była z epidemią. Jako wotum błagalne o przerwanie grasującego pomoru cholery.
Czy wotum pomogło? Od roku 1814 do 1849 roku w księgach parafialnych notowano od około 150 do 180 zgonów (we wcześniejszych latach około 90-100). Natomiast w 1851 roku odnotowano… 48 zgonów, w 1853 – 51…
Szerszy materiał o obydwu kapliczkach ukaże się w późniejszym czasie w naszym serwisie.
Ostatnią „pamiątką” jest epitafium znajdujące się w chroberskim kościele, na północnej ścianie prezbiterium. Upamiętnia ono proboszcza parafii Chroberz, księdza Jana Karcza. Zmarł w 1919 roku na tyfus, którym zaraził się od chorego. Duchowny był niezwykle ceniony i lubiany przez parafian, którzy ufundowali wspomniane epitafium. Zachowała się relacja jednego z mieszkańców Chrobrza, który wspomina niezwykły moment pożegnania proboszcza ze swoimi parafianami;
Ksiądz Karcz należał do grona duchownych którzy nieśli swoją posługę w każdych warunkach. Podczas panującej epidemii tyfusu wysłuchiwał spowiedzi konających, zaopatrywał chorych sakramentami. Niestety po jednej z takich wizyt zobaczył na swoim ciele wszy, które zwiastowały niechybne zarażenie się śmiertelną wtedy chorobą. Na odprawianych przez siebie, niedzielnych mszach świętych poinformował o tym parafian, pożegnał się z nimi i wkrótce zmarł w wieku 55 lat.
Kolejny wzrost śmiertelności w naszej parafii nastąpił w czasie panującej na świecie tzw. grypy hiszpanki. Jednak na całe szczęście dla Chrobrza nie był to taki kataklizm jak wcześniejsze pandemie.
Postęp nauki, a medycyny w szczególności, wynalezienie szczepionek, poprawa warunków bytowych, spowodowały, że po II wojnie światowej nasze społeczeństwo nie było dotykane śmiertelnymi zarazami na taką skale jak choćby te w XIX wieku.
Autor: Paweł Bochniak, chroberz.info
Grafika tytułowa: Rafał Bochniak
Jeśli posiadasz jakieś informacje które mogłyby wzbogacić ten temat to zapraszam do kontaktu: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.