|
Ikony
pani Jadwigi Wierzbickiej z Rudawy
Jadwiga Wierzbicka - artystka pisząca
ikony. Mieszka w Rudawie. Jej prace można podziwiać m.in. w Samorządowym
Ośrodku Dziedzictwa Kulturowego w Chrobrzu.
Więcej na temat artystki, oraz jej pracy dowiecie się z artykułu, który
pozwoliłem sobie zamieścić w naszym serwisie, a który ukazał się w
"Echu Dnia". Życzę miłej lektury.
Zobacz ikony
"Napisać ikonę
to... coś zupełnie wyjątkowego"
Sprzedaje je niechętnie. Bardzo rzadko. Właściwie tylko wtedy, gdy
brakuje pieniędzy na drogie farby. -Mój mistrz, jezuita, ojciec
Zygfryd Kot zawsze powtarza, że ikony nie są przedmiotem, lecz formą
modlitwy. Jakże więc wystawiać je na handel - Jadwiga Wierzbicka uśmiecha
się i pociąga delikatnie pędzlem po kawałku drewna.
Takiego miejsca na życie wielu mogłoby jej pozazdrościć. Wieś
Rudawa w powiecie pińczowskim leży tuż za Chrobrzem i wije się
niczym nitka. Im dalej, tym domów coraz mniej. Wierzbiccy mieszkają tuż
pod samym lasem, na końcu wsi. Ich leśniczówka leży na wzniesieniu i
z podwórka widać jak na dłoni całą okolicę. Kobieta, którą
podwozimy kilkaset metrów, przestrzega nas, byśmy uważali na psy.
-potrafią nieźle nastraszyć-mówi na pożegnanie. Psy rzeczywiście są
-Edek i Killer -a właściwie Kilo, bo kiepski z niego zabójca.
-Jedyne, co można im zarzucić, to to, że są bardzo namolne i domagają
się pieszczot-śmieje się pani Jagoda. Po prawdzie to cała ta zwierzęca
menażeria -do której trzeba dodać koty nieco odciąga gospodynię leśniczówki
od tego co lubi najbardziej. A najbardziej lubi pisać ikony.
Pół roku na Syberii
W niewielkim pokoju, zamienionym na pracownię, mebli niewiele, jest
tylko to, co potrzebne -ustawiony na wprost okna stół, krzesła,
komoda, półki i sztalugi. Edek i Kilo nie odstępują nas na krok,
pierwszy kładzie się pod stołem, drugi nie może się zdecydować,
czy rozłożyć się bliżej okna, czy drzwi. Pani Jadwiga próbuje
wyprosić zwierzaki z pracowni, ale one nie reagują na jej rozkazy.
Gospodyni macha więc ręką z rezygnacją.
Jak zaczęła się jej przygoda z ikonami? Przez przypadek. Pięć lat
temu usłyszałam w "Teleexpressie", że jezuita, ojciec
Zygfryd Kot organizuje w Krakowie kursy pisania ikon. Chętnych jest
bardzo wielu.
-Kiedyś, jeszcze w szkole średniej, malowałam, ale nie trwało to długo.
Marzyłam o tym, aby iść do liceum plastycznego, ale moja mama uznała,
że to niezbyt poważne wykształcenie -mówi pani Wierzbicka. Więc gdy
usłyszała w telewizji o ojcu Zygfrydzie, zaświeciło się jakieś światełko.
I już nie zgasło.
- Ikony zawsze mnie fascynowały -wyznaje. -Może dlatego, że moi
rodzice pochodzili ze Wschodu -mama z Wilna, tata ze Lwowa.
Jagoda urodziła się na Syberii, gdzie rodzice zostali zesłani w 1944
roku. Spędzili tam jedenaście lat swojego życia.
- Miałam pół roku, gdy rodzice wrócili do Polski, więc nic nie pamiętam
z tamtych czasów -dodaje. -Mama zawsze tęskniła za Wileńszczyzną,
gdy tylko można było, jeździła tam, zabierając czasami i mnie. Mięliśmy
tam liczną rodzinę. Inaczej tata - on zupełnie odciął się od
wspomnień, nie rozmawiał o obozie, zamknął ten etap swojego życia i
za nic nie chciał do niego wracać.
Jadwiga wychowywała się w Gorcach, w niewielkiej miejscowości
Ochotnica, jej mąż pochodził z Nowego Sącza. Do Nadleśnictwa Pińczów
przyjechali szesnaście lat temu. Jak mówią -za chlebem. Tu była
praca, więc i tu znaleźli dom.
Przez te wszystkie lata wschodnie tęsknoty gdzieś w niej drzemały.
Pojechała do Krakowa, na kurs ikonopisarstwa. Mówi, że
zainteresowanie takimi zajęciami jest ogromne, przyjeżdżają
przedstawiciele różnych zawodów -nauczyciele, inżynierowie i
plastycy po akademii sztuk pięknych. Niekoniecznie jednak to tym
ostatnim najłatwiej idzie przyswajanie sobie tajników tworzenia ikon.
Wiedza i umiejętności, które zdobyli na akademii, niekiedy
przeszkadzają, stanowią barierę. Bo pisanie ikon to coś zupełnie
wyjątkowego. Patronem pracowni ojca Zygfryda jest święty Łukasz
Ewangelista, w którym tradycja Kościoła widzi twórcę najstarszych
wizerunków Matki Boskiej. Owe portrety przetrwały w pamięci
utrwalonej przez ikony.
Wszystko zgodnie z kanonem
- Moja pierwsza ikona? Wciąż ją mam, ale schowaną głęboko w
szufladzie -śmieje się pani Jadwiga. -Chyba dość kiepsko rokowałam,
ale byłam uparta. Teraz mam trzy uczennice.
Pisania ikon od Jadwigi uczą się: jej córka Agnieszka, bratanica i
znajoma. Ale tworzenie ikon to nie tylko drewno, farby i pędzel. To także
wiedza teoretyczna, bo ikony żądzą się sztywnymi, niezmiennymi od
setek lat prawidłami.
- Tu nie ma miejsca na dowolność -tłumaczy Jagoda i pokazuje nam stos
zadrukowanych drobnym maczkiem kartek. Na innych odbite są wzory ikon.
To kanon, poza który nie można wychodzić. Więc, aby móc je pisać,
trzeba te prawidła bardzo dobrze poznać.
Oglądamy rozstawione na sztalugach i porozkładane na półkach dzieła
pani Wierzbickiej. -Gesty, kolorystyka, układ postaci -to wszystko jest
ściśle określone -tłumaczy artystka. -Malując postaci świętych,
Matki Bożej czy Jezusa nie można na przykład używać czerni, ten
kolor zarezerwowany jest tylko dla świata podziemnego. Płaszcz Madonny
musi być czerwony lub brązowy, niekiedy spotyka się Madonnę ubraną
w niebieską szatę, ale w ikonach oznacza to żałobę.
Przyglądamy się postaci Chrystusa - jego suknia zawsze jest czerwona,
zaś płaszcz zielony lub niebieski. Tło ikon utrzymane jest najczęściej
w złotej tonacji. -Ta barwa podkreśla dostojność postaci -przekonuje
pani Jadwiga i zwraca naszą uwagę, że pas, który nosi Chrystus, również
jest koloru złotego. -To dla zaznaczenia jego Boskości -dodaje
artystka.
Ikony mają także określoną paletę gestów -Jezusa przedstawia się
najczęściej z jedną ręką podniesioną do błogosławieństwa, Matka
Boska z ikon często pojawia się wraz z Dzieciątkiem. Jedna jej dłoń
podtrzymuje Jezusa, druga wskazuje na niego. -To Hodegetria -tłumaczy
fachowo Jadwiga. -Ale bywa też Madonną -Eleusa przytulająca swojego
syna. Niekiedy postać Jezusa jest jakby odwrócona w drugą stronę.
Pani Wierzbicka mówi nam, że twarz Jezusa zawsze przedstawiana jest na
wprost, rzadko z półprofilu. Twarz Chrystusa w zbliżeniu to też często
malowany przez artystów motyw. Tradycja mówi, że są to ikony
"nie ludzką ręką uczynione". -Jest taka legenda: pewien król
był chory i poprosił Jezusa o pomoc. Ten przysłał mu swoją podobiznę
odbitą na chuście, a władca, gdy ją otrzymał, od razu wrócił do
sił -opowiada Jadwiga.
Co ważne, każdą ikonę trzeba podpisać - nazwać scenę i postaci.
-Czasami chciałoby się dodać coś od siebie, ale gdzieś tam w środku
odzywa się głos rozsądku i zwycięża dyscyplina -śmieje się
artystka. Mówi, że już zrozumiała, iż w ikonach nie ma miejsca na
fantazjowanie, ale niektórych nieco to uwiera.
- Moja bratanica tak bardzo paliła się do pisania ikon. Przebrnęła
przez pierwszą pracę, ale w pewnym momencie orzekła, że nie będzie
więcej tego robić, bo to jest nudne -Jadwiga rozkłada bezradnie ręce.
Nie na sprzedaż
Najpierw trzeba dobrze przygotować drewno. Musi być sezonowe, dobrze
wysuszone, najlepiej, gdy przeleży trzy, a nawet pięć lat. Z drewnem
u Wierzbickich akurat nie ma najmniejszego problemu. -O to wszystko dba
mój mąż -hebluje, przycina, a potem przynosi mi do gruntowania, które
trwa aż dziesięć dni. Mam spory zapas desek lipowych -uśmiecha się
artystka. Jej mąż zajmuje się jeszcze jednym etapem pracy -złoceniem
ikon. -Ja tego nie lubię, więc jemu zostawiam tę przyjemność
-dodaje Jagoda.
Technika pisania ikon nie zmieniła się od czasów bizantyjskich
-pigmenty miesza się z żółtkiem jaja kurzego, wodą i odrobiną
wina. Pigmenty to naturalne, mielone minerały, które są bardzo drogie
-za jeden gram trzeba zapłacić od kilkuset do aż kilku tysięcy złotych.
Na kursie u ojca Kota pani Jadwiga nauczyła się wszystkiego - od
przygotowania desek, przez rysunek, budowanie kompozycji zgodnie z
kanonami i kładzenie jajecznej tempery, po nadawanie jej kolorystycznej
pełni i wydobywanie światła. Te wszystkie tajniki odkrywa się powoli
i trzeba systematycznie pracować, by nie stanąć w miejscu.
- Z pisaniem ikon bywa różnie -jedne powstają w ciągu zaledwie kilku
godzin, inne rodzą się latami. Zaczynam je, odkładam, wracam do nich
i znów odkładam -mówi Jadwiga. Ma swoją ukochaną ikonę -naprawdę
nigdy nie myśli o nich w kategoriach, że jakaś jest ładna, a inna
nie.
- Ikon nie można tak oceniać -tłumaczy artystka. -One spełniają
swoje warunki, jeśli człowiek ma ochotę przed nimi się modlić.
Jest jeszcze jedna zasada, której Jadwiga jest wierna -bardzo rzadko
sprzedaje swoje ikony. -Musi mnie naprawdę bieda przycisnąć, by to
zrobić -śmieje się. -Na kursie wpojono nam zasadę, że ikona nie
jest przedmiotem, lecz formą modlitwy. Jakże więc nią handlować?
/"Echo Dnia - Super Relaks", 7.01.2005 r. Nr 5 (524/1), Agata
Niebudek/
|