Czy wiesz, że... Chrobrzanie nie gęsi i swój język mają (11)
- Szczegóły
- Redakcja
- Kategoria: Czy wiesz, że...
„Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj” – pierwsze zdanie zapisane w języku polskim (XIII wiek). Od czasów tego zdania nasz język zmienił się na tyle, że teraz próżno szukać wśród przypadkowo zapytanych ludzi odpowiedzi na pytanie „co znaczy to zdanie?”.
Oryginalny zapis "Daj, niech ja pomiele..." (źródło Wikimedia Commons)
Najstarszy druk w języku polskim wydany w 1475 roku we Wrocławiu przez Kaspra Elyana (źródło: Internet)
Pierwsza strona "Merkuriusza..." (źródło: Internet)
Rosyjski dwór przełomu XVI i XVII wieku (źródło: russiahistory.ru)
Kobiety ubrane w stroje ludowe z okolic Chrobrza. Początek XX wieku
Add a comment
Czy wiesz, że... Żyli wśród nas (10)
- Szczegóły
- Redakcja
- Kategoria: Czy wiesz, że...
Byli unicestwiani bez względu na płeć czy wiek. Zabijano całe rodziny. Jedna z najtragiczniejszych historii w dziejach Chrobrza dotyczy 30 letniego mężczyzny i jego około 10 letniej córki.
Udało się m.in. rozpoznać na archiwalnych zdjęciach dzieci żydowskie z Chrobrza. Niezwykle cenne informacje dotyczyły tragicznych wydarzeń z okresu II wojny światowej, a także o Żydach z Wojsławic.
Na jednym ze zdjęć, udostępnionych dzięki uprzejmości Pani Małgorzaty Judasz z Wojsławic, Pan Janusz Peroń z Wrocławia, dzięki zebranym przez siebie informacjom, rozpoznał żydowskiego chłopca -Aleksandra Kluskę. Jego rodzina mieszkała na Olszyku, a ojciec z zawodu był szklarzem. Tragiczną historię śmierci ojca Aleksandra oraz jego siostry opisałem w jednym z akapitów styczniowego artykułu [Czytaj].
Od lewej: Żyd Aleksander Kluska (ojciec był szklarzem, mieszkali na Olszyku, zginął podczas wojny zabity przez Niemców), Michalska, Stefania Peroń (z męża Gołpyś), za nią stoi Zygmunt Peroń, Franciszka Peroń, Michalska, Michalska. (Za identyfika
Szkoła Podstawowa w Chrobrzu, rok około 1935. Górny rząd od lewej: Zofia Magdziarz, Zofia Grzywna, ??, Zofia Kurczyna, Ryfka (Żydówka), Zofia Marczewska
W Wojsławicach mieszkała rodzina Mortki (jeszcze przed wybuchem II wojny światowej przenieśli się z kolonii rolniczej w Byczowie) i do czasu wojennej zawieruchy prowadziła mały sklepik w budynku Łacha. Z wiadomych przyczyn jednak musieli swój biznes zlikwidować. Jak pisze Stefan Sokołowski w swojej książce „Dzielnica Nida” – Oprócz starego małżeństwa Mortków, był jeszcze dwudziestokilkuletni syn Hunek (Heniek) … Córka (Mortka) o imieniu Bolka – piękna blondyna – była mężatką i miała małe dziecko. Oboje z mężem prowadzili ten sklepik … Szymek – mąż Bolki został zmobilizowany na wojnę i już nie powrócił.
W drugiej połowie 1941 roku rodzina ta ukrywała się gdzieś na terenie Wojsławic, ale nie są znane jej dalsze losy.
Na nasz redakcyjny adres poczty elektronicznej przyszedł e-mail od p. Artura Szczepanka, który uzupełnia artykuł z cyklu „Czy wiesz, że …”, pt. Żyli wśród nas, o nowe fakty. Serdecznie dziękujemy za to dopełnienie wiedzy, a treść wiadomości przytaczamy w całości.
Z ogromną przyjemnością i zaciekawieniem przeczytałem artykuł "Żyli wśród nas", w nawiązaniu do miejsc kaźni Żydów w Chrobrzu. Chciałbym uzupełnić informację o Dawidzie Mendlu, muzyku z Łodzi. Był on jak wspominasz nauczycielem i aktywnym uczestnikiem życia muzycznego przed wojną w Chrobrzu.
Pierwszy z lewej Zygmunt Szczypiór z Rudawy, Zygmunt Gil z Chrobrza, Kazimierz Krawczyk, Stanisław Mucha, NN. Lata 60 - te lub 70 - te. (arch. A.Rasińska)
Mój dziadek Zygmunt Gil - rocznik 1920 był jego uczniem. Mimo, iż Dawid z wykształcenia był skrzypkiem, potrafił również przekazać niezbędną wiedzę i technikę gry na instrumentach dętych. Dziadek mój uczył się u niego gry na klarnecie. Z przekazu dziadka wiem, że ów Żyd usłyszał grę (lub może lepiej dźwięki) jakie dziadek wydobywał na własnoręcznie zrobionej piszczałce. Żyd szedł dzisiejszą ul.Gliniki w kierunku "Olszyka" i na wysokości stodoły mieszczącej się na posesji p.Urbańskiej (dom rodzinny dziadka), usłyszał jak ćwiczy i próbuje wydobywać dźwięki. Zatrzymał się i wstąpił do stodoły, gdzie pochwalił niewielkie wówczas umiejętności gry dziadka, proponując mu jednocześnie aby przyszedł do niego "pod Olszyk" gdzie dokładnie nauczy go grać na klarnecie, który nieodpłatnie przekazał dziadkowi. Był to rok 1936, dokładnie wiem gdyż dziadek zawsze wspominał, że zaczął się uczyć grać u Żyda w wieku 16 lat.
Także dziadek zaczął regularnie przychodzić do Dawida na lekcje, dodam że zarówno instrument (klarnet) jak i same nauki były nieodpłatne (dość rzadka sytuacja). Dawid stworzył kapelę, która od roku 1936 do 1939 grała bardzo aktywnie w Chrobrzu i okolicach na wszelkiego rodzaju zabawach i uroczystościach szczególnie w wynajętej izbie w domu p.Ochenduszko i w karczmie "u Klepki", aż do wybuchu wojny.
W skład kapeli wchodzili jeszcze dwaj bracia Szczypiór z Rudawy; Zygmunt rocznik 1920, grający na kornecie i Stanisław grający na drugich skrzypcach jako sekund do prymu Dawida. Klarnet był szczególnie docenianym instrumentem wśród Żydów ze względu na specyficzną barwę dźwięku i możliwości wykonawcze idealnie oddające charakter zarówno religijnej jak i rozrywkowej muzyki żydowskiej. Do dnia dzisiejszego jestem w posiadaniu instrumentu jaki dziadek dostał od Żyda który przywiózł go z Łodzi. Dawid pokazał mojemu dziadkowi profesjonalne i nietypowe chwyty i technikę gry pozwalające wydobywać b.wysokie dźwięki podobne do rejestru skrzypiec, gdzie w późniejszych latach, powojennych, podczas "konfrontacji" z okolicznymi muzykantami, dziadek zawsze był pytany jak to się dzieje że oni nie potrafią grać tak wysoko, a dziadek umie. Relacja ta jest potwierdzona przeze mnie u ś.p. Stanisława Muchy który przez lata współpracował z moim dziadkiem w różnego rodzaju kapelach.
Niezwykle cieszę się że dzięki Twojemu artykułowi mogłem poznać personalia pierwszego nauczyciela gry mojego dziadka i jego dalsze losy, gdyż z przekazu dziadka zawsze istniał on jako nauczyciel – „Żyd spod Olszyka”.
Pozdrawiam serdecznie,
Artur Szczepanek
UZUPEŁNIENIE Nr.3
Zwracam się do naszych Internautów o pomoc w zbieraniu informacji dotyczących Chrobrza, jego historii, miejsc i ludzi. Jeśli posiadacie jakieś wiadomości czy też zdjęcia lub dokumenty, to proszę o kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. , tel. kom. 692 427 281. Stwórzmy razem kompendium wiedzy o Chrobrzu!
Zachęcam do zapoznania się z pozostałymi artykułami z cyklu "Czy wiesz, że..."
Add a commentCzy wiesz, że... Rekrut poszukiwany...(9)
- Szczegóły
- Redakcja
- Kategoria: Czy wiesz, że...
Prymitywne ziemianki, groszowy żołd i służba nawet przez 25 lat. Nic dziwnego, że kilku naszych chroberskich krajanów poszukiwanych było przez władze wojskowe i cywilne w XIX i na początku XX wieku za niestawienie się do odbycia służby w armii.
Ostatni pobór do Wojska Polskiego odbył się w roku 2008 roku, a dyskusja o jego przywróceniu trwa nadal. Powstały nawet specjalne strony internetowe podejmujące ten temat, a także profile w serwisach społecznościowych, a jedna z ogólnopolskich partii zadeklarowała, że po objęciu przez siebie władzy przywróci zasadniczą służbę wojskową. Czas jej trwania był różny w różnych okresach istnienia naszego państwa (oraz pod zaborami), np. w latach dwudziestych – było to od 24 do 27 miesięcy, natomiast w ostatnim okresie istnienia ZSW wynosił on 9 miesięcy (oczywiście pomijając służbę np. w marynarce wojennej).
Jednak długość czy choćby warunki służby wojskowej w czasach nam współczesnych są niczym w porównaniu ze służbą w Armii Imperium Rosyjskiego w XIX wieku, w której służyć musieli Polacy z zaboru rosyjskiego.
Na początku XIX wieku rosyjska armia należała do największych na kontynencie. Służba w rosyjskiej armii trwała 25 lat. Dopiero car Mikołaj I 28 czerwca 1834 roku skrócił ją do 20 lat! Jak szacują historycy na 17-25 tysięcy żołnierzy do końca służby dożywało w najlepszym razie do 300 poborowych.
Car Mikołaj I Pawłowicz (fot. by George Shuklin)
Niestety dla tych którzy przeżyli, nie oznaczało to końca „przygody” z armią, ponieważ większość z nich dowództwo przenosiło do jednostek rezerwowych, które zapewniały cesarstwu zabezpieczenie doświadczonej kadry. Na mocy reformy wprowadzonej przez Mikołaja I po 20 latach służby wojak kierowany była na 5 lat tzw. nieograniczonego urlopu. Dopiero po upływie tego czasu był on całkowicie wolny od służby.
Najcięższa sytuacja panowała wśród oddziałów stacjonujących na Kaukazie. Brzmi to niewiarygodnie, ale między 1830, a 1840 rokiem praktycznie żaden żołnierz nie dożył wspomnianego nieograniczonego urlopu.
Nic dziwnego, że do tych oddziałów kierowano Polaków, szczególnie po powstaniu listopadowym. Władze carskie przestrzegały, żeby ich liczebność w oddziale nie przekraczała 20-25%, co było swoistym wentylem bezpieczeństwa przed wybuchem buntu.
Polaków wykorzystywano do tłumienia wszelkich przejawów nieposłuszeństwa narodów zamieszkujących tereny obecnego Kazachstanu czy też Syberii Zachodniej. W latach 1832-1873 do wojska rosyjskiego wcielono ponad 300 tys. poborowych z Królestwa Polskiego, z których około 75% zmarło. Z kolei około 13% pozostało w Rosji, a tylko 12% wróciło do kraju.
Nic więc dziwnego, że broniono sie przed służbą w wojsku carskim wszelkimi sposobami. Od obowiązku można się było wykupić. Jednak mało kogo było na to stać. Jeśli już ktoś się dostał w „kamasze” to po odbyciu 20 lat służby zostawał bez „grosza przy duszy”. Ciężko było więc wrócić w rodzinne strony z odległych krańców Imperium. Niektórzy woleli nie ryzykować i przeczekać gdzieś bezpiecznie 5 lat, aby powtórnie nie być wcielonym do wojska.
Na kartach historii zapisało się wielu naszych obywateli po których zgłosiła się ponownie Armia Imperium Rosyjskiego. Jednak w rodzinnych miejscowościach urzędnicy nie byli w stanie ich „namierzyć”. Wśród tej grupy wymaniony został mieszkaniec ówczesnej gminy Chroberz (najprawdopodobniej samego Chrobrza) – Józef Duda. Urodzony w 1814 roku, w wieku około 21 – 24 lat został powołany do wojska carskiego. Przydzielony został do jednego z najcięższych oddziałów w Armii Imperium, czyli 26 Kaukaskiego Batalionu Liniowego. Dzięki reformie z 1834 roku odsłużył nie 25, a 20 lat i przeniesiony został na wspomniany już nieograniczony urlop. Wszystko wskazuje na to, że Józef wrócił w swoje rodzinne strony (gmina Chroberz). Jednak, najprawdopodobniej w poszukiwaniu pracy, dość szybko wybył w „świat”.
W 1859 roku Wydział i Sekcja Wojskowa Rządu Gubernialnego Radomskiego poszukiwała Józefa Dudy, którego ponownie powołano do czynnej służby w swojej macierzystej jednostce. Jak wynika z „Dziennika Urzędowego Guberni Radomskiej” w listopadzie 1859 roku Józef Duda w Chrobrzu (gminie) już nie mieszkał „...wydaliszwy się z miejsca swego zamieszkania, z pobytu wiadomem nie jest...”.
Podano nawet szczegółowy rysopis poszukiwanego „lat 45, wzrost arsz.2 wersz. 6 i 4/8, twarz ściągła, nos średni, włosy ciemno – blond, oczy siwe”.
Wzrost poborowych opisywany był w rosyjskich jednostkach miary tj. arszynach i werszkach. Józef miał przeliczając na centymetry około 171,13 wzrostu. Na marginesie dodajmy, że minimalny wzrost rekruta aby mógł zostać zakwalifikowany do służby wojskowej wynosił 2½ werszka, czyli około 153 centymetrów.
W związku z nieustaleniem miejsca pobytu byłego mieszkańca gm. Chroberz, Rząd Guberni polecił władzom administracyjno – policyjnym zarządzić śledztwo m.in. w sprawie naszego krajana i w razie odnalezienia bezzwłocznie sporządzić raport.
Przypadek Józefa Dudy nie jest odosobniony jeśli chodzi o problemy ze stawiennictwem do służby wojskowej mieszkańców Chrobrza czy też okolic.
W 1834 roku Komisja Województwa Krakowskiego zamieściła imienną listę zbiegłych sprzed „Delegacji zaciągowej”. Spotykamy na niej Antoniego Pieterwasa, lat 22 z gminy Chroberz.
Natomiast 2 września 1936 roku Wojewoda Kielecki dr Władysław Dziadosz wydał Zarządzenie „o poszukiwaniu osób, uchylających się od powszechnego obowiązku wojskowego”. Na liście widnieje nazwisko Władysława Kwietniowskiego z Chrobrza – urodzonego 18 grudnia 1913 roku.
Lata 30 - te XX wieku, żołnierze podczas manewrów (fot. Miejska Biblioteka Publiczna w Hrubieszowie)
Co kierowało wspomnianymi trzema mieszkańcami gminy Chroberz? W przypadku pierwszych dwóch rekrutów z XIX wieku, na pewno powodem były wspominane na początku artykułu: długość służby i tragiczne warunki bytowe w których przyszło ją sprawować przez najlepsze lata swojego życia. Dziwi jednak uchylanie się od wojska w latach 30-tych, kiedy to warunki koszarowania żołnierzy były nieporównywalnie lepsze, a także długość zasadniczej służby wojskowej trwała tylko 2 lata.
Niestety nie posiadam informacji jak ułożyły się dalsze losy bohaterów mojego artykułu. Pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi. Może nasi Internauci mogą pomóc? Prośba o ewentualny kontakt np. poprzez komentarz do artykułu.
Zwracam się do naszych Internautów o pomoc w zbieraniu informacji dotyczących Chrobrza, jego historii, miejsc i ludzi. Jeśli posiadacie jakieś wiadomości czy też zdjęcia lub dokumenty, to proszę o kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. , tel. kom. 692 427 281. Stwórzmy razem kompendium wiedzy o Chrobrzu.!
Zachęcam do zapoznania się z pozostałymi artykułami z cyklu "Czy wiesz, że..."
Add a commentCzy wiesz, że... Złotnik z Chrobrza który podbił Kraków (8)
- Szczegóły
- Redakcja
- Kategoria: Czy wiesz, że...
Chroberz to nie tylko zabytki i ciekawe miejsca, ale także ludzie, którzy od wieków wyrastali z naszej społeczności. Do takich osób należał Daniel Chroberski, który w przeciwieństwie do prezentowanego już w naszym cyklu Mikołaja Chroberskiego, był człowiekiem z „krwi i kości”, który odniósł sukces.
Postać Daniela jest o tyle ciekawa, co równie tajemnicza. Materiały źródłowe milczą na temat dokładnej daty jego urodzin. Wiemy, że na świat przyszedł w Chrobrzu. Również tutaj się wychowywał. Jak na owe czasy i warunki z których „wyszedł”, zrobił niemałą karierę. Ale po kolei.
Jak wspomniałem nasz bohater urodził się w Chrobrzu, w pierwszej połowie XVI wieku. Najprawdopodobniej w jednej z bogatszych rodzin, które w tym czasie zamieszkiwały naszą miejscowość. Świadczyć o tym może choćby dobre wykształcenie, które zdobył Daniel i nabyte umiejętności w tak elitarnym rzemiośle jakim było (i nadal zresztą jest) złotnictwo.
Kościół w Chrobrzu z połowy XVI wieku
Środowisko z którego pochodził było typowo katolickie, otoczone symboliką, budowlami i ludźmi umacniającymi tą religię. Wspominam o jego wyznaniu nie bez powodu. W dokumentach z 1570 roku spotykamy go jako „starszego” zboru kalwińskiego w Krakowie. Dlaczego zmienił wyznanie? To też da się wyjaśnić. W XVI wieku przez Europę przeszła fala reformacji. Ruchu zapoczątkowanego przez Marcina Lutra, który miał odmienić nie tylko strukturę kościelną ale także doktrynę. Reformacja objęła również Polskę, a jednym z centrów religijnych zmian był Pińczów. Miasteczko położone 15 kilometrów od Chrobrza, które z kolei ściśle powiązane było z Krakowem i Małopolską – centrum polskiego ruchu reformackiego.
Widok XVI wiecznego Krakowa (fot. atticus.pl)
Przejście Daniela na kalwinizm nie było bez znaczenia w jego karierze. Piął się w hierarchii wspólnoty ewangelickiej w Małopolsce. 14 kwietnia 1570 roku w Sandomierzu podpisano tzw. zgodę pomiędzy luteranami, kalwinami oraz braćmi czeskimi. Porozumienie miało na celu obronę przed kontrreformacją. Zawarto w niej zapisy o wzajemnym uznaniu sakramentów oraz duchownych. Historycy uznają zgodę sandomierską za najstarszy akt ekumeniczny w Europie! A jednym z jego sygnatariuszy był... Daniel z Chrobrza.
Początek Inter Sendomiriense - autograf Szymona Teofila Turnowskiego
(Akta synodów różnowierczych w Polsce, opr. Maria Sipayłło, t. II: 1560-1570, Warszawa 1972, fot. 8)
Chrobrzanin miał nie tylko dobrą passę w sprawach związanych z religią, ale także w interesach i życiu społecznym. Był w Krakowie bardzo cenionym rzemieślnikiem, którego wyroby były na najwyższym poziomie. Jak można przeczytać w dziejach złotnictwa w Polsce: kunszt i rozmaitość wyrobów z wieku XVI i XVII przewyższał nam współczesnych. Dziełami sztuki złotniczej, które wytwarzał Daniel, zwany w Krakowie Danielem Złotnikiem, miasto Kraków obdarowywało najznamienitszych gości. W 1572 miał już tak ugruntowaną pozycję w cechu złotników, że został wybrany na starszego cechu.
To jednak nie koniec zaszczytów dla „Złotnika”. Od 1573 roku pełnił funkcję członka Rady Miejskiej w Krakowie. Ukoronowaniem pracy na rzecz samorządu krakowskiego była funkcja burmistrza, którą pełnił w roku 1580, 1583 – 1584, 1587. Posłował też do króla w imieniu Miasta Krakowa, był także posłem na sejmiki szlacheckie. Podczas sejmiku, który odbył się w Proszowicach w 1586 roku bronił praw Krakowa.
Daniel był dwukrotnie żonaty. Jego pierwszą towarzyszką życia była Elżbieta Przewłocka. Urodziła mu dwójkę dzieci: syna Krzysztofa oraz córkę Zuzannę. Drugą żoną Daniela była Katarzyna Nonhartówna z którą miał syna Daniela (zmarł w 1595r.), syna Jana oraz córkę Annę, która wyszła za mąż za Francuza Antonia du Bois.
Złotnik rodem z Chrobrza zgromadził w Krakowie nie mały majątek. Z tego co udało mi się ustalić posiadał na pewno dwie kamienice w ścisłym centrum miasta. Pierwsza położona była na rogu ulic Brackiej i Gołębiej. Od strony ulicy Gołębiej sąsiadowała z kamienicą należącą do rodziny Czernych. Natomiast od ulicy Brackiej sąsiadowała z budynkiem, który należał do Uniwersytetu (uczelnia była jego właścicielem do 1776 roku).
Faustyn Socyn (fot. omen.aplus.pl)
Daniel Chroberski kupił wspomnianą kamienicę między rokiem 1561, a 1564 od rodziny Bonerów. Z budynkiem tym związana jest ciekawa historia. Okazuje się, że mieszkał w niej Faust Socyn – zwany „apostołem arianizmu”. Z pochodzenia Włoch, który stworzył doktrynę religijną Braci Polskich (ich stolicą był Pińczów). W latach 80 – tych XVI wieku sytuacja materialna włoskiego teologa była trudna. Ratował się „oddawaniem niewielkich swych kapitałów na procent, przyczem procent pobiera nie tylko gotówką, ale także pod postacią wiktu lub mieszkania”.
W 1590 roku Socyn udzielił pożyczki Danielowi Chroberskiemu, prawdopodobnie na zakup kolejnej kamienicy. Była to kwota 250 zł pożyczona na okres 3 lat. Jako zysk od tej sumy Włoch zastrzegł sobie bezpłatne mieszkanie w kamienicy krakowskiego rzemieślnika. Wcześniej pomieszkiwał w niej inny Włoch i arianin – Paweł Alciata.
Kamienica na rogu ul. Gołębiej i ul. Brackiej (fot. Rafał Bochniak)
W 1593 roku Socyn wyprowadził się z kamienicy Chroberskiego. W 1597 roku wrócił na Gołębią po raz drugi. Jednak 30 kwietnia 1598 roku doszło do napadu na kamienicę Daniela, a celem napastników był właśnie Faustyn. Agresorami byli ... studenci pobliskiej Akademii Krakowskiej. Nietolerancyjni wobec różnowierców. Mimo, iż Socyn zorientował się że grozi mu niebezpieczeństwo (być może ktoś go ostrzegł), to ze względu na swoją chorobę nie mógł uciec. Bano się, że rozwścieczony tłum zniszczy kamienicę, dlatego otwarto bramy. Jak pisze Włodzimierz Budka, krakowski historyk „Socyna wyciągnięto chorego z łóżka i w samym tylko płaszczu bosego i bez czapki poprowadzono Bracką ulicą pod ratusz, plądrując przytem mieszkanie”. Włocha uratował profesor Akademii Marcin Wadowita, który ukrył go Collegium Maius. Następnie wieczorem zaprowadzono go do Collegium Iuridicum przy ulicy Grodzkiej. Akademicy dowiedzieli się jednak o kryjówce Socyna i próbowali go ponownie uprowadzić, jednak na przeszkodzie stanęła potężna ulewa, która rozszalała się nad Krakowem. W takiej scenerii katolik Wincenty Ligante zabrał go do siebie i przenocował. Następnego dnia przewieziono go do Igołomi. Skąd, po podreperowaniu zdrowia, wyjechał z dala od nieprzyjaznego mu Krakowa.
Kamienica przy ul. Grodzkiej 25 (fot. Maatex, wikipedia.pl)
Druga kamienica „Złotnika” znajdowała się przy ulicy Grodzkiej 25. Nie była jednak świadkiem tak burzliwych zajść jak kamienica z Gołębiej. Daniel nabył ją około roku 1580. Po jego śmierci w 1607 właścicielem został Jakub Litniak. Budynek istnieje do dnia dzisiejszego i jest własnością państwową. Mieści się w nim m.in. salon z biżuterią Red Rubin.
Daniel Chroberski zmarł 16 października 1598 roku, jako ważna postać XVI wiecznego Krakowa. Jednak całkowicie zapomniana w ówczesnym Chrobrzu i Ponidziu.
Grafika: Rafał Bochniak.
Zwracam się do naszych Internautów o pomoc w zbieraniu informacji dotyczących Chrobrza, jego historii, miejsc i ludzi. Jeśli posiadacie jakieś wiadomości czy też zdjęcia lub dokumenty, to proszę o kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. . Stwórzmy razem kompendium wiedzy o Chrobrzu!
Zachęcam do zapoznania się z pozostałymi artykułami z cyklu "Czy wiesz, że..."
Add a commentCzy wiesz, że... to zakrawa na cud (7)
- Szczegóły
- Redakcja
- Kategoria: Czy wiesz, że...
Fakt, że przetrwał do czasów nam współczesnych zakrawa na cud. Ocalał dzięki grupie ludzi, którzy ryzykowali własnym życiem. Funkcjonuje obok nas, a mało kto zdaje sobie z tego sprawę. O kim, a raczej o czym mowa? O tym w kolejnym artykule z cyklu „Czy wiesz, że...”.
Przedmiot mojego kolejnego artykułu zaliczany jest do najstarszych pamiątek kultury materialnej na Ponidziu. „Pamięta” czasy Jagiellonów. Co ciekawe mało osób go widziało, natomiast prawie każdy z mieszkańców Chrobrza, czy z odwiedzających naszą miejscowość go słyszał. Bohaterem dzisiejszego artykułu jest XVI wieczny dzwon, który znajduje się w drewnianej dzwonnicy w Chrobrzu.
Chroberska dzwonnica w obecnym kształcie datowana na XIX wiek
Zgodnie z tradycją i zapisami m.in. w kronice Długosza oraz Marcina Kromera, parafia w Chrobrzu powstała na początku XI wieku, kiedy to Bolesław Chrobry wracał z wyprawy kijowskiej. Drewniany kościół przetrwał do XVI wieku, wtedy to uległ spaleniu. Na jego miejscu wojewoda zawichojski i sandomierski Stanisław Tarnowski ,ówczesny właściciel dóbr chroberskich, ufundował murowaną świątynie. Konsekrował ją sufragan krakowski Marcin Białobrzeski w 1576 r.
Wraz z budową nowego kościoła nie zapomniano o ważnych elementach wyposażenia jakim były dzwony. Znajdowały się najprawdopodobniej w drewnianej dzwonnicy, która wymieniana jest już w dokumentach lustracyjnych z 1595 roku. Jak udało się ustalić nasza parafia posiadała wtedy 3 piękne dzwony. Dwa wykonane zostały przez zakład ludwisarski Sebaldusa Kenncza. Jeden w 1568 roku, a drugi w 1569. Natomiast trzeci z datą 1590.
Jak pisze ksiądz Siarkowski w swojej publikacji „Dzwony guberni kieleckiej” z 1878 roku, odlewaniem dzwonów dla kościołów w naszym regionie zajmowali się Niemcy, którzy osiedlali się w naszym kraju. Dopiero od XV wieku spotykamy się z wyraźnym oznakowywaniem sprzętów kościelnych poprzez umieszczanie na nich nazwisk twórców. Za przykład ksiądz Siarkowski podaje właśnie Chroberz i dwa miejscowe dzwony opatrzone nazwiskiem ludwisarza „Sebaldus Kenncz”. Duchowny milczy o trzecim, największym dzwonie, opatrzonym datą 1590 oraz inskrypcjami: na jednej stronie inicjałami Piotra Myszkowskiego – dziedzica majątku Chroberz, a na drugiej herbami „Łodzia” oraz herbem „Jastrzębie”, a także inicjałami Tomasza Borzykowskiego ówczesnego proboszcza parafii.
Dzwon z datą 1590 rok.
Dlaczego ostatni, najbardziej okazały dzwon został pominięty przez księdza w swojej publikacji? Z tym pytaniem spotkałem się w nieocenionej pracy innego duchownego, księdza Jana Wiśniewskiego „Historyczny opis kościołów, miast, zabytków i pamiątek w pińczowskiem, skalbmierskiem, wiślickiem” (1927r.). Być może powodem jest fakt, że ksiądz Władysław Siarkowski nie inwentaryzuje w swojej pracy dzwonów, tylko wymienia charakterystyczne, będące potwierdzeniem jego tez. Tak jak choćby tej związanej z udokumentowaniem początków zamieszczania nazwisk ludwisarzy na swoich dziełach – przypadek dwóch dzwonów z Chrobrza (z 1568 i 1569 roku). Trzeci dzwon nie ma nazwy zakładu w którym został odlany i pewnie dlatego nie znalazł się w publikacji.
Los chroberskich dzwonów, na przestrzeni wieków był dramatyczny i tylko największy z nich cieszy nas swoim czystym dźwiękiem po dziś dzień.
W 1916 roku władze austriackie zarekwirowały dwa najstarsze dzwony z 1568 i 1569 roku. Były one zdecydowanie mniejsze od tego z 1590 roku, łatwiej można je było zdemontować i przetransportować. Parafii pozostawiono ten z inicjałami proboszcza Borzykowskiego.
Na nic zdały się protesty, że są one „starożytne, przedstawiające historyczną wartość”. Austriacki Komendant Obwodu Pińczowskiego Zygmunt Dobiecki - Grzymała odpisał 20 października 1916 roku, że „Dzwony nie mogą być zwrócone gdyż w całej Monarchji również o historycznej wartości dzwony dla celów wojskowych zabrano”. Parafrazując powiedzenie, można powiedzieć, że „ręka podniesiona na chroberskie dzwony została odrąbana” - pułkownik Dobiecki – Grzymała zmarł w niecałe 30 dni po napisaniu tej odpowiedzi. Dokładnie 17 listopada 1916 r. Został pochowany na cmentarzu w Pińczowie.
Ocalał trzeci dzwon, który szczęśliwie przetrwał zawieruchę I wojny światowej oraz okres międzywojenny. 1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa, najtragiczniejszy konflikt zbrojny w dziejach świata. Działania wojenne nie oszczędzały nikogo i niczego. Każda próba sprzeciwu wobec okupanta w większości przypadków kończył się tragicznie dla obywateli państw okupowanych.
Już 15 marca 1940 roku, kilka miesięcy po napadzie hitlerowców na Polskę, Hermann Göring kazał sporządzić szczegółową ewidencję wszystkich dzwonów, które znajdowały się na terenach okupowanych. Hitlerowska machina również w tym przypadku była doskonale zorganizowana i niezwykle skuteczna w sukcesywnym i planowym rabunku dzwonów.
Kwestią czasu było kiedy chroberska parafia będzie musiała oddać swój cenny zabytek. Mieszkańcy Chrobrza podjęli jednak próbę ratowania dzwonu. Mimo grożącego niebezpieczeństwa, z karą śmierci włącznie, grupa kilku osób dotarła do Niemca, który za „łapówkę” zgodził się wypisać fałszywe zaświadczenie o zarekwirowaniu dzwonu. Kolejnym krokiem było jego zdjęcie, co nie było prostą sprawą. Zbudowano specjalne rusztowanie, zamontowano przekładnie i spuszczono dzwon na łańcuchach do dołu wykopanego w podłodze dzwonnicy. Akcją ratunkową kierował m.in. Józef Górecki (szofer hrabiego Wielopolskiego), kowal Władysław Bogdan oraz Stanisław Zając. Dzięki poświęceniu tych osób dzwon ocalał i zaraz po wojnie wrócił na swoje miejsce.
Z zawieszaniem dzwonu związana jest tragiczna historia. Prace przy jego mocowaniu prowadzono w niezwykle ciepłe dni. Młodzież chłodziła się kąpiąc w Nidzie. Gdy mocowano go na szczycie dzwonnicy, drogą przechodził chłopiec, który rzucił retorycznie: „Ciekawe komu zabije pierwszemu?”. Po kilku godzinach okazało się, że chłopak, syn miejscowej aptekarki, utonął w Nidzie i to właśnie na jego pogrzebie dzwon zabił po raz pierwszy. Chłopiec pochowany został na miejscowym cmentarzu, a jego matka wyjechała z Chrobrza nie mogąc pogodzić się z tragiczną śmiercią jedynaka.
W dobie wszechogarniającej nas nowoczesności i wkraczającym w nasze życie nowinkom technicznym, nadal możemy się cieszyć dźwiękiem XVI wiecznego dzwonu, a nie nagraniem z płyty CD jak w niektórych kościołach.
Pamiętajmy również o ludziach dzięki odwadze których kolejne pokolenia będą mogły podziwiać XVI wieczny dzwon.
Nagranie z pogrzebu mieszkańca Chrobrza. Dzwon w trakcie przemarszu konduktu pogrzebowego z kościoła na cmentarz parafialny - 23.12.2021 r.
Dźwięk chroberskiego dzwonu nagranego przez Panią Teresę (2005 r. Boże Ciało)
Czy wiesz, że ... Zagadkowy obelisk (6)
- Szczegóły
- Redakcja
- Kategoria: Czy wiesz, że...
Chroberz pełen jest ciekawych miejsc, obiektów i zjawisk, które przyciągają do tej miejscowości turystów, archeologów, przyrodników czy też eksploratorów.
Dla rodowitego Chrobrzanina większość z nich to codzienność, na którą nie zwraca dużej uwagi. Dopiero jakiś impuls, proste z pozoru pytanie, nakazuje zastanowić się ile tak naprawdę wiemy o Chrobrzu, jego zabytkach i historii.
Add a comment