Życie na wsi w połowie XX wieku to codzienność pełna wyzwań, a lokalna administracja odgrywała ważną rolę w rozwiązywaniu problemów mieszkańców. W artykule opublikowanym w Życiu Warszawy (nr 13, 1950) przedstawiono funkcjonowanie gminnych urzędów w czasach niedoborów kadrowych i infrastrukturalnych. Czytelnicy mają okazję poznać kulisy pracy wójta i sekretarza. Tekst porusza także dylematy mieszkańców, walczących o sprawiedliwość i lepsze warunki życia. To opowieść o codziennych trudach i nadziei na lepsze jutro.
Na przykładzie jednej gminy
Jeden z wielu pracowitych dni.
Gmina Chroberz położona jest zaledwie 12 km od Pińczowa, jednak nie posiada w ogóle dróg bitych, jedynie gruntowe. Te zaś prowadzą niczym koryta jakichś prehistorycznych rzek – głębokimi wąwozami, których ściany wznoszą się miejscami na kilka metrów. Śnieg sypał całą noc, więc trudno nawet odnaleźć niektóre szlaki. Nasz „gazik” prycha i rzęzi, koła ślizgają się, nie ma rady – trzeba próbować jechać ukosem przez pola, na wzór nielicznych wozów, które zgodnie z miejscowym zwyczajem są oplecione łykiem. Spotykamy je jeszcze w pobliżu powiatowego miasta. Dalej jednak pusto i biało wokół, jak w bezludnej okolicy.
Czy wybraliśmy dobry moment na odwiedzenie urzędu gminnego, aby zapoznać się z jego pracą? Wydaje się, że tylko jakaś wielka potrzeba mogłaby wygnać z domu mieszkańca którejś z tych wsi, mijanych po drodze, gdzie zdumione oczy kobiet dźwigających ścieżynkami, ubitymi w śniegu, wodę ze studni witały nas po drodze. A jednak…
Gmina jakich wiele
Niegdyś był tu majątek margrabiego Wielopolskiego. Dziś w dawnej bibliotece rodowej, mieszczącej się w pięknym budynku z XVIII wieku, działa Liceum Rolniczo-Spółdzielcze. Ziemię rozparcelowano, pozostawiając jedynie niewielki ośrodek, jednak nie starczyło jej dla wszystkich. Na obszarze gminy, obejmującym 15 gromad i około 6 tysięcy mieszkańców, przypada ponad 2 tysiące hektarów lasu. Wokół niego, na piaszczystych gruntach, rozsiadła się małorolna biedota.
Przeciętna jednak zamożność gminy nie jest tu zbyt niska, bo z dala od lasu ziemia jest bardzo urodzajna – jak w całym powiecie. Powrzechnie uprawia się tu jeszcze szczególnie rentowny tytoń, a dalej buraki cukrowe, ( wytłoki buraczane pomagają rozwijać hodowle) a także t. zw miejsocwej gwarze „fruchta”, jak nazywa się w miejscowej gwarze tj.czosnek, cebulę, ogórki - także dają dobry dochód.
Wójta chroberskiego akurat nie ma, ale właśnie po tym poznaje się dobrego wójta, że nawet zimą „nie leży pod pierzyną” ani nie czeka w gminie na interesantów. Cztery dni w tygodniu – zgodnie z ustawą – spędza w terenie. Od wsi do wsi, od chaty do chaty, przygląda się gospodarce gromadzkiej, wysłuchuje skarg i narzekań, tłumaczy, zachęca, nawołuje, przekonuje.
Sekretarz gminy na posterunku
Sekretarz gminy, choć dotąd nigdy nie miał okazji rozmawiać z „żywym” dziennikarzem, z prostotą podsuwa plik papierów z ostatniej poczty i uprzejmie zaprasza do współpracy:
— Ano, siadajcie, będziemy urzędować razem.
Zaczynamy. Zlecenie Starostwa Powiatowego: Gminna Komisja Rozdzielcza ma rozprowadzić 275 tys. zł kredytów na nawozy i przesłać sprawozdanie.
— To właściwie powinien robić Związek Samopomocy Chłopskiej, ale w gromadach mają jeszcze za słaby aktyw – wyjaśnia sekretarz. – Wciąż dużo takich zleconych czynności prowadzą urzędy gminne. Dobrze, że Ministerstwo Administracji Publicznej zaczęło coś z tym robić, bo przynajmniej nie odpowiadamy już na niezliczone pytania, ankiety i statystyki, którymi dotąd obarczały nas różne instytucje i organizacje społeczne.
Kolejny dokument: zawiadomienie, że obywatel Szczepan Niedziela został ukarany grzywną 300 zł za szkodnictwo leśne, z zamianą na jeden dzień aresztu gminnego. Sekretarz tylko rzuca okiem na nazwisko:
— No, ten nie zapłaci. Przesiedzi jeden dzień w gminie i dalej będzie robił swoje. Trudno wytłumaczyć podleśnej biedocie, że las to własność państwowa, czyli wspólna.
O położnej i „doktór”
Nagle zjawia się młody, zaaferowany chłop. Podsuwa sekretarzowi list z Ubezpieczalni w Pińczowie:
— Dajcie mi to zaświadczenie, o które proszą, to zwrócą mi 1500 zł, które wydałem na akuszerkę.
Problem w tym, że w całej gminie nie ma dyplomowanej położnej. Ta „akuszerka”, która odbierała pierwsze dziecko młodego robotnika rolnego, to zwykła wiejska „babka”. Ubezpieczalnia nie zwróci pieniędzy, bo nie spełnia to ich wymogów.
Położnej brak, ale gmina ma swojego „doktóra”, z którego jest bardzo dumna. Nie jest to co prawda lekarz, tylko starszy felczer, lecz doświadczony pracownik Służby Zdrowia, więc gmina już od roku dobija się w powiecie o założenie na miejscu Ośrodka Zdrowia.
Ok. 7 proc. budżetu gminnego, tj. ok. 400 tys. zł., pochłonęła w ub. roku opieka nad najbiedniejszymi i leczenie chorych. Dwie ciężko chore, stare kobiety dawno już należałoby umieścić w odpowiednich zakładach. Cóż, kiedy tych wciąż za mało.
Niewykończone szkoły
Budżet gminy to jakby miniatura budżetu Państwa — zrozumiałe więc, że jedną trzecią tego budżetu pochłaniają kredyty na szkolnictwo i oświatę. W ubiegłym roku zbudowano dwie szkoły kosztem 1,5 mln zł. Jednak nie dotrzymała terminu SBW (Spółdzielnia Budownictwa Wiejskiego) — dzieci uczą się w budynkach nieukończonych, gdzie brak np. drzwi, a okna są niezabezpieczone przed chłodem.
A jednak młodych ciągnie do nauki: 40 młodzieży z Chrobrza uczy się już w mieście.
Na niedbałych rodziców też jest sposób. Sekretarz gminy pokazuje protokół z posiedzenia Gminnej Komisji Oświatowej: siedem osób ukarano grzywnami po 500 zł, gdyż dzieci ich zbyt często opuszczały lekcje. Za te pieniądze kupi się książki dla najbiedniejszych uczniów.
A oto list Komitetu Rodzicielskiego, który — jak widać — działa dość sprawnie, skoro zdążył już zaopatrzyć szkoły w węgiel. Teraz proszą o „odpisanie” z ich zamówienia 500 kg węgla, gdyż otrzymali sam miał.
Ani się spostrzegłam, kiedy podczas rozmowy zapełnił się pokój wciąż napływającymi interesantami. A gdy mowa o węglu, już jestem otoczona — i wszyscy mówią naraz.
„Paląca” sprawa
W bieżącym roku szwankuje zaopatrzenie wsi w węgiel. Nie tylko zresztą w tym powiecie. Transporty nadchodzą nieregularnie, w niewystarczających ilościach, co szczególnie rozgorycza mieszkańców takich gmin jak chroberska, gdzie podczas roztopów jesiennych, a później w czasie śnieżycy, ciężko ten węgiel dowieźć do wsi.
Sekretarz rozgadał się już na dobre, niepytany opowiada o życiu gminy. Ostatnia „akcja”, którą żyją miejscowi aktywiści i personel gminny, to tzw. kierowany skup zboża — ściąganie nadwyżek zbożowych ze wsi. Państwo ustaliło sztywną cenę zakupu. Po co zboże ma leżeć do przednówka w prywatnych stodołach? Łatwiej uchwycić je w plan zaopatrzenia miasta i wsi, gdy jest w magazynie państwowym.
Chłopi to rozumieją. Czytam sprawozdania z zebrań przeprowadzanych ostatnio w gromadach. Chętnie zgadzają się na sprzedaż całego zbędnego zapasu zboża, ale — „stawiają warunki”. Na przykład w gromadach, gdzie jest wyjątkowo ciężki dojazd, proszą o skup na miejscu. Ktoś stawia wniosek, aby ułatwić sprzedającym zboże zakup większej ilości otrąb w spółdzielni, inny upomina się o ułatwienie zakupu zboża dla bezrolnych i małorolnych.
Ale na wszystkich niemal zebraniach powtarza się apel: „Pamiętajcie o węglu! Nie mamy czym palić pod kuchniami. Dajemy zboże na chleb, niech miasto pamięta o naszym zaopatrzeniu!”
Sekretarz gminy, nie przerywając rozmowy ze mną, co chwila podpisuje i pieczętuje jakieś papierki. Przeważnie to odpisy metryk lub tymczasowe dowody osobiste. W związku z niedawną rejestracją wojskową porządkuje się przy sposobności ewidencję ludności. Niemało z tym kłopotu, bo nie każdy mieszkaniec wsi pamięta dokładnie, kiedy się urodził.
Bolączka dnia
Upośledzenie komunikacyjne powiatu pińczowskiego nie mogło nie odbić się na życiu społecznym i politycznym wsi. Wieś wydaje się bardziej bierna i śpiąca niż gdzie indziej. Koła gromadzkie Związku Samopomocy Chłopskiej istnieją właściwie na papierze. Słabe jest życie polityczne wsi, słabe uświadomienie. Zamożniejsi gospodarze „sobkują” na swoich morgach, biedota w domu wymyśla wyzyskiwaczom. Ale gdy o to zapytacie, odpowiedzą wam:
— My tu zgodnie żyjemy we wsi, u nas to tam „żadnej walki klasowej” nie ma.
Ale gdy przyjdzie do takiej akcji jak np. klasyfikacja gruntów, wtedy okazuje się, jak wiele mają tu do powiedzenia ludzie, którzy wsi pińczowskiej tłumaczą, co to jest „ta walka klasowa”. Przy tej sposobności bowiem wciąż jeszcze w jednej i drugiej gminie „odkrywa” się, że Jan czy Michał tego hektara pod lasem dotąd nikomu w ogóle nie meldował, albo po prostu ma ziemię w jednej i drugiej gminie i w obu uchodzi za małorolnego.
Właśnie nadchodzi delegacja chłopów z jednej z odleglejszych wsi ,,szukać sprawiedliwości’’ w gminie : Za wysoko zaklasyfikowano ich grunta. Sekretarz gminy tylko kiwa głową:
— Jak dotąd tylko Młodzawy jeszcze nie protestowały, wszystkie inne gromady już składały zażalenia. I wy złóżcie zażalenie, niech poświadczy sołtys i radny Gminnej Rady Narodowej z waszej gromady — wszystkie odwołania będą rozpatrywane i w miarę możności uwzględniane.
To „poświadczenie” nie wszystkim przypada do smaku.
— „Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi” — niełatwo będzie wywalczyć obniżkę klasy, jeżeli się ona istotnie nie należy...
— A jak tu było przed wojną — pytam starszych chłopów — czy także co dzień, nawet zimą, tak pełno było w gminie?
Machają tylko ręką.
— Co tam wspominać! Jak się potrzebowało jakiegoś papierka, szło się do sekretarza z osełką masła lub do wójta wprost do karczmy. Dzisiaj to zupełnie inaczej...
To dzisiejsze „inaczej” świadczy, że urząd gminny ogniskuje życie wsi, która przychodzi tu nie tylko po „papierki”, ale po radę, pomoc i informacje. Przychodzi „szukać sprawiedliwości” — innej niż ta przedwojenna.
Z wieloma trudnościami borykają się urzędy gminne, wciąż przeciążone jeszcze pracą, wciąż cierpiące na brak wykwalifikowanych pracowników. Ale wszędzie, w mniejszym lub większym stopniu, spełniają swoją nową rolę — uświadamiania mas chłopskich, że są, za pośrednictwem rad narodowych, współgospodarzami w swojej gminie, a więc współgospodarzami kraju.
Halszka Buczyńska
Odnalazł: Rafał Bochniak chroberz.info
Zachęcamy do zapoznania się z innymi artykułami z cyklu "Znalezione":
http://chroberz.info/serwis/index.php/historia/znalezione