We wczorajszym artykule pod tytułem „Strachy chroberskie” pisaliśmy, że okres Wszystkich Świętych to czas owiany mgiełką tajemnicy, a każdy najdrobniejszy nawet element związany ze śmiercią wiązał się z odpowiednim rytuałem. Jeszcze pod koniec lat 90 tych większość zwyczajów związanych z nieboszczykiem, pogrzebem i miejscem pochówku było przestrzeganych. Niestety wraz z naturalną wymianą pokoleń obrzędy głęboko kiedyś zakorzenione w naszej społeczności ulegają zapomnieniu. Szybki tryb życia, brak czasu, to wszystko nie ułatwia nam pielęgnowania obrzędów naszych przodków. Dlatego tak ważne jest zachowanie pamięci o nich, aby zostawić pewną spuściznę kulturową przyszłym pokoleniom. Poniżej prezentujemy kilka, jak kto niektórzy nazywają zabobonów związanych z motywem przewodnim jakim jest szerokorozumiana śmierć. Gorąca prośba do naszych Czytelników, jeśli pamiętacie jakieś zwyczaje nie tylko z tym wątkiem związane (np. dot. świąt, prac polowych itp.), to napiszcie do nad na adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub w komentarzu pod tym artykułem. Pozwoli to na uzupełnienie naszego zbioru. Z góry dziękujemy!
- Wierzono, że jeśli nieboszczyk leżał przez niedziele, to w parafii ktoś jeszcze umrze, zmarły na pewno ściągnie kogoś do siebie.
- Gubienie kwiatków z wiązanki w drodze na miejsce pochówku miało zwiastować kłopoty lub rychły pochówek w rodzinie.
- Dawniej podczas ceremonii pogrzebowej, gdy trumna stała na katafalku wokół niej w dwóch rzędach stały osoby z zapalonymi świecami. Gdy jedna ze świec samoistnie zgasła (np. bez udziału wiatru) oznaczało to iż jedna z najbliżej stojących osób przy świecy w niedługim czasie umrze.
– Gdy człowiek umarł trzeba było zasłonić wszystkie rzeczy które dawały odbicie (lustra, telewizor itp.). Wierzono że ludzka dusza przyglądając się swojemu odbiciu może się sobie „spodobać” i zostać w dawnym domu.
- Gdy ktoś umarł, należało otworzyć okno, aby dusza mogła spokojnie ulecieć z domostwa.
– Gdy ktoś umierał należało przy nim czuwać w ciszy. Nie można było go co chwila „wybudzać” głośnym zachowaniem.
- Gdy ktoś umarł trzeba było wypowiedzieć 3 razy "wszelki duch Pana Boga chwali”. To samo należało powtórzyć jeśli komuś ukazała się zjawa lub duch, dodatkowo należało się przeżegnać.
– Gdy kondukt żałobny niósł trumnę do kościoła lub na cmentarz robiła się ona cięższa gdyż dusza ludzka siadała na trumnie i spoglądała kto przyszedł na pogrzeb.
– Należało spełnić ostatnie zachcianki umierającego, gdyby tego nie zrobiono, dusza nieboszczyka nawiedzałaby domowników w snach i domagała się wypełnienia ostatniej woli.
- Do trumny zmarłemu wkładano książeczkę do nabożeństwa, różaniec i rzecz z która się nie rozstawał np. fajkę, papierośnicę, scyzoryk, itp.
- Gdy wynoszono trumnę z domu, należało trzykrotnie uderzyć nią o próg. W naszych okolicach mówiono, ze dlatego aby dusza zmarłego nie wróciła do swojego domostwa.
- Ziemne groby, których dawniej była przewaga na naszym cmentarzu, ozdabiano owocami śnieguliczki np. na wzór krzyża albo tylko prostokąt na szczycie grobu.
- Nie można było również wynosić żywych kwiatów z cmentarza, a szczególnie sadzić ich w przydomowym ogródku, ponieważ wróci się z nimi na cmentarz na swój własny pogrzeb.
- Na cmentarzu zachowujemy się cicho, nie krzyczymy, uciszamy dzieci aby nie „zbudzić” zmarłych i żeby za nami nie poszli do naszego domu.
- Zapraszamy do zapoznania się z pozostałymi artykułami z cyklu "Zapomniane-znalezione".
Opracowali: Paweł i Rafał Bochniak, chroberz.info