Jak tłumaczy rzecznik rzecznik wojewody Diana Głownia,  że żadna decyzja o likwidacji pomnika nie zapadła, a pismo do sołtysa wsi Byczów było jedynie działaniem informacyjnym.

- W przypadku jakichkolwiek wątpliwości, co do zgodności pomnika z ustawą dekomunizacyjną, strony mogą zwrócić się do IPN i taką opinię uzyskać – tłumaczy w wypowiedzi dla Radia Kielce. Diana Głownia dodaje, że likwidacja pomnika nie jest jednoznaczna z jego wyburzeniem i w większości przypadków może jedynie ograniczyć się do pozbawienia monumentu niektórych elementów, które naruszają założenia ustawy dekomunizacyjnej. Przypomina równocześnie, że w rozumieniu ustawy za pomnik należy także uważać płyty i pamiątkowe tablice, a to właśnie te, a nie sam pomnik, budzą w tym wypadku największe kontrowersje.

Mówi o nich Dorota Koczwańska-Kalita, naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. Jak podkreśla, sama idea pomnika upamiętniającego niepodległościowy zryw z 1944 toku nie budzi żadnych zastrzeżeń. Kontrowersyjne i nieprawdziwe, jak zaznaczyła, informacje mogą dotyczyć jedynie jednej z tablic i kilku nazwisk, które na pomniku widnieją. Wśród nich wymienia dowódców oddziałów i jednego zgrupowania Armii Ludowej: Zygmunta Bieszczanina, późniejszego komendanta wojewódzkiego MO w Rzeszowie, a także Józefa Saturna i Józefa Maślankę. - Jeżeli chodzi o samą ideę pomnika i jego kształt architektoniczny, to nie budzą one żadnych wątpliwości. Funkcjonowanie Republiki Pińczowskiej jest historycznym faktem, któremu należy się upamiętnienie. Kontrowersję budzą natomiast pewne nieprawdziwe informacje, które znalazły się na pamiątkowej tablicy. Niektóre zapisane na niej nazwiska nie stanowią chlubnej karty tego wydarzenia - zaznaczyła Dorota Koczwańska-Kalita.

Autor: pb, chroberz.info na podstawie Kamil Włosowicz Radio Kielce

Pomnik Byczów
fot. Łukasz Niebudek