Coraz więcej materiałów dostępnych jest w wersji elektronicznej, nic więc dziwnego że znajdujemy kolejne opisy wizyty pisarza Czesława Miłosza w Chrobrzu. Polski noblista gościł w naszej miejscowości kilka dni u swojego znajomego, również pisarza Józefa Mortona. Miłoszowi w Chrobrzu towarzyszył inny literat, późniejszy poseł, działacz KOR-u – Jerzy Andrzejewski.
Rzecz miała miejsce w sierpniu 1941 roku. Miłosz z Andrzejewskim jechali z okupowanej Warszawy do Krzeszowic, rodzinnej miejscowości Kazimierza Wyki, późniejszego profesora, posła na Sejm PRL. Sam Andrzejewski tak o tym pisze: „przed tym parę dni zatrzymaliśmy się w Chrobrzu u Józefa Mortona, a potem wąskotorową kolejką dobrnęliśmy po całym dniu podróży do Kocmyrzowa, do Krakowa szliśmy piechotą, było już dość późno”.
Jerzy Andrzejewski, Czesław Miłosz i Kazimierz Wyka, Krzeszowice, 1941 r.
Jakub Wątor w artykule, który ukazał się w Gazie Wyborczej tak opisał ta historię:
Tego nawet literaci z Ponidzia nie wiedzieli. Siostra Józefa Mortona zapamiętała, że Czesław Miłosz przyjechał do Chrobrza z bratem. Dotarliśmy do wspomnień noblisty, że był z innym wybitnym pisarzem Jerzym Andrzejewskim.Obydwaj młodzi wówczas literaci przyjechali w czasie wojny, w 1941 roku, do mieszkającego w Chrobrzu Józefa Mortona, także początkującego pisarza nurtu chłopskiego. O wizycie Miłosza napisał w 2002 roku Henryk Kawiorski w czasopiśmie "7 Źródeł" na podstawie rozmowy z siostrą Mortona - Józefą. "Do Chrobrza przyjechał z bratem Czesław Miłosz (...). Był przystojnym mężczyzną, wielkiego umysłu, wywarł na dziewczynie niezatarte wrażenie, aż po dziś dzień" - czytamy w jego artykule.
Józefa urodziła się w 1923 roku, w czasie wizyty Miłosza miała więc 18 lat, a gdy rozmawiała z Kawiorskim - 79 lat. Według Kawiorskiego mieszkała wtedy w Busku-Zdroju i nosiła po mężu nazwisko Pastuszek. Sprawdziliśmy w dziale ewidencji ludności w urzędzie miasta i gminy. - Obecnie nie mieszka u nas nikt o nazwisku Pastuszek ani Morton. Nie mieliśmy też zarejestrowanej nigdy osoby z tymi nazwiskami o imieniu Józefa - usłyszeliśmy.
- Czy Józefa Morton żyje? To kolejna zagadka - mówi świętokrzyski pisarz Zdzisław Antolski, który zainteresował się jej relacją i na swoim blogu rozpoczął prywatne śledztwo.
O wizycie Miłosza nie wiedział nic Adam Ochwanowski, poeta mieszkający w Złotej, bardzo blisko Chrobrza. - Pierwsze słyszę, ale postaram się sprawdzić te informacje - obiecał. Szczegółów nie znał też prezes kieleckiego oddziału Związku Literatów Polskich Stanisław Nyczaj: - Rozmawiałem wiele razy z Mortonem, ale nigdy mi o tym nie opowiadał.
Jak to z wizytą przyszłego noblisty w Chrobrzu było, udało nam się ustalić po rozmowie z Andrzejem Franaszkiem, dziennikarzem "Tygodnika Powszechnego", autorem wydanej w zeszłym roku głośnej książki "Miłosz. Biografia". - Zetknąłem się z nazwiskiem Morton raz. W książce "Zaczynając od moich ulic", gdy Miłosz wspomina okupacyjne podróże z Andrzejewskim - mówi Franaszek.
Jak się okazuje, Józefa Morton źle zapamiętała wizytę poety. Nie był on bowiem w Chrobrzu ze swoim bratem, lecz z innym wielkim pisarzem Jerzym Andrzejewskim, autorem m.in. "Bram raju" oraz "Popiołu i diamentu". Miłosz tak wspomina tamte dni: "Druga wycieczka odbyła się latem 1941 roku z okupowanej Warszawy do wsi Chrobrze pod Pińczowem, dokąd zaprosił nas pisarz chłopski Józef Morton, następnie do Krakowa i Krzeszowic, gdzie mieszkał Kazimierz Wyka. (...) Wszystkie lepsze wagony w pociągu były nur fur Deutsche, parę pudeł dla tubylców wypełnionych ludzką masą nie dawało nadziei na miejsca siedzące. W Jędrzejowie bodaj musieliśmy czekać całą noc na połączenie, na wąskotorówkę do Pińczowa. Poczekalnia na stacji była tylko dla Niemców, wskazano nam baraczek kilkanaście metrów za budynkiem stacyjnym. (...) Podobnie było w Chrobrzu ze spaniem w stodole, gdzie dręczyły go [Andrzejewskiego] pchły, ja natomiast spałem jak zarżnięty. Po kilku dniach w Chrobrzu pojechaliśmy do Krakowa, wskutek jakichś komplikacji połączeniowych wysiadając na stacyjce o parę kilometrów od miasta".
- To jeszcze lepsza historia, wręcz sensacja! W ten sposób wzbogacamy historię naszego regionu - ucieszył się Zdzisław Antolski. I dodał: - Często pisarze się tak odwiedzali. To był czas wojny, ale taka była moda, by wyjeżdżać na wieś na wakacje. Ciężko było z jedzeniem, a na wsi o niebo łatwiej. A to kura zniosła jajko, a to krowa dała mleko...
Opracowali: Paweł i Rafał Bochniak, chroberz.info
Zachęcamy do zapoznania się z innymi artykułami z cyklu "Znalezione":
http://chroberz.info/serwis/index.php/historia/znalezione