W 1926 r. oddano do użytku linię kolejki wąskotorowej, mającą połączenie z kolejami szerokotorowymi Jędrzejów- Kielce- Warszawa oraz Kocmyrzów- Kraków. W latach 30-tych powstał m.in. trakt drogowy łączący Pińczów z Wiślicą i Nowym Korczynem, przebiegający przez terytorium Gmin: Chroberz i Złota. Władze obu gmin popierały wszelkie inicjatywy powiatu odnośnie rozwoju oświaty, kultury i ochrony zdrowia.
GŁOS PIŃCZOWSKI Nr 12
KOLEJKĄ DO CHROBRZA
Z inicjatywy p. starosty Lamot-Wrony zarząd kolejki sejmikowej zorganizował w poniedziałek dnia 11 bm. próbną jazdę kolejką do Chrobrza. Trzeba bowiem zdradzić tajemnicę, że w chwili kiedy piszemy felieton tzw. nawierzchnia, czyli szyny są ułożone już do Chrobrza.
Do Chrobrza tedy z "głównego" dwórca w Pińczowie po raz pierwszy prawdopodobnie za życia najsędziwszych obywateli miasta miał wyruszyć za chwilę prawdziwy autentyczny "pociąg" z pierwszym większym nieoficjalnym osobowym "ładunkiem", jakby się w tym wypadku wyraził fachowiec.
Widok na stację kolejki wąskotorowej w Chrobrzu oraz torowisko od strony zachodniej (od Pińczowa). Budynek znajduje się do dnia dzisiejszego między ulicami Akacjową i Kolejową. Zdjęcie wykonane pod koniec lat 20 tych XX wieku. (arch. Muzeum Regionalne w Pińczowie). www.stary.chroberz.info
Była godzina 4-ta popołudniu. Gorączkę niecierpliwych potęgował jeszcze zawzięcie żar słoneczny, po chłodach lipcowych wcale miła, choć w tym wypadku "coś niecoś" za gorąca niespodzianka. Było się też czego niecierpliwić, bo zapowiedziany na 4-ta godzinę odjazd dzięki naszej tradycyjnej punktualności odwlókł się o całą godzinę. Nic więc dziwnego, że jeden z panów, który dla "przewiewu" ulokował się na otwartym wagoniku z szynami, po godzinnym takim "przewiewie" i grzaniu się od góry i od dołu (a rozgrzane szyny, to co?). miał wcale niezadowolona minę...
Ale zebrali się zaproszeni i po ogólnem wypróbowaniu, gdzie też to będzie najlepiej siedzieć, jakoś się ulokowało i - jazda.
Uczniowie ZSR w Chrobrzu na stacji kolejki wąskotorowej 1959-1963 (fot. Stanisław Lumer). www.stary.chroberz.info
Przyznam się, że sam się excytowałem na myśl jak to się teraz jedzie - koleją - do Chrobrza... Bo dotąd Chroberz znałem tylko z mozolnych i niedostępnych dróg piaszczystych, kędy spokojny człowieczysko, chcąc przebrnąć, musiał - a juści - spocić się i naprzeklinać niemało. Więc przyznam, że jazda teraz koleją w tą stronę niemało miała w sobie pierwiastka emocjonującego, o ile wręcz nie wydawała się pierwszą wyprawa w niedostępne dotąd kraje egzotyczne, mająca jednak wszelkie szanse zwyciężenia niezwyciężonej dotąd przyrody. Więc - jazda.
Po dwu minutach byliśmy już na pierwszym moście na Nidzie.
Wtem - stop. Gwizdki się rozlegają, pociąg staje. Co takiego, co się stało? Na pociąg w biegu wskoczyło trzech panów, wobec czego p. starosta zatrzymał pociąg i dla odstraszającego przykładu dla sequentes kazał im zsiąść i wrócić z niepysznymi minami do domu.
Słusznie. Nie wskakiwać. To grozi bezlitosna śmiercią.
Za chwilę jedziemy dalej. Mijamy drugi most, przejeżdżamy obok przepisowo, pięknie zamkniętego "szlabanu", skręcamy z szosy na pole i w las. Coraz prędzej, coraz pewniej, coraz z większym zapałem...
Stacja Chroberz kolejki wąskotorowej. W tle widać budynek u zbiegu obecnych ulic Akacjowej i Chrobrego. Zdjęcie wykonał 08.05.1953r. dr. Ryszard Bielawski z ekipy badawczej IZ PAN z Warszawy. www.stary.chroberz.info
Zbliżają się znane mi z poprzedniej egzotyczności piachy, czyli mówiąc językiem tubylców "droga do Chrobrza". No, jak one teraz wyglądają? Przyglądam się... Wielkie nic. Tak jakby ich nie było. Ba, bo jedziemy już teraz kolejką. Jedziemy najswobodniejszym galopem, (o ile tak o kolejce w ogóle wyrażać się wypada) i nic nas teraz te piachy nie obchodzą. Niech sobie będą. Mijamy je też z podniecającą szybkością, wspominając tylko owe czasy, kiedy się tedy prędzej nie można było przedostać, jak co najmniej w przeciągu pół godziny. Obecnie przejedziemy te przestrzeń w przeciągu paru minut.
Chłopaki z Chrobrza przed stacją kolejki wąskotorowej. Znamy dokładna datę wykonania tego zdjęcia - 3.01.1943r. Drugi od lewej Franciszek Tarka. www.stary.chroberz.info
Z jednej i drugiej strony toru las. Piękny las. Powietrze cudowne. Po Pińczowie przecudowne. Oddycha się pełną piersią. Myślę, że w przyszłości z powodzeniem może tu stanąć dzięki przeprowadzonej kolejce drugi jaki Otwock, lub jeszcze piękniejsze letnisko pod-pińczowskie podmiejskie. W przyszłości. Na razie idealne miejsce do wycieczek. Oczywiście pod warunkiem uzyskania na to zgody właściciela i od zarządu kolejki pociągów wycieczkowych.
Nie mamy jednak czasu na długie refleksje. Tłuczemy się jeszcze chwilę, jak przysłowiowy Marek po piekle, po lesie zgrzytem żelaza i stukotem kół i zajeżdżamy na stację - Młodzawy... Młodzawy. Czy one się kiedy tego spodziewały, że będą figurować na liście stacji europejskich? Stacji, czy przystanków, wszystko jedno. W każdym razie obecnie tu Europa. A dawniej to tu diabeł tylko mówił dobranoc. Obecnie ruch. Coprawda dzięki temu wszystkie gęsi pouciekały na nasz widok, a krowy odrazu po cztery metry wyskakiwały ze strachu. Ale to witają zbliżenie się Europy i patrzą na tą "swoją" kolejkę, jak na wybawiciela. Bo jakże teraz inna przyszłość przed inni, niż dotąd.
W Młodzawach stacja: dwa rozgałęzienia, dwa tory, słupek z tablicą i napisem, uradowane twarze ogorzałych mieszkańców - tyle. Po dłuższym odpoczynku tu - jedziemy do Chrobrza.
Chłopaki z Chrobrza przed stacją kolejki wąskotorowej. Początek lat 40-tych (1942?). www.stary.chroberz.info
Za Młodzawami "nawierzchnia" świeżo ułożona, więc jedziemy powoli. Ostrożność nie zawadzi. Natomiast krajobraz piękny w dalszym ciągu i nadzwyczaj malowniczy. Wspaniała panorama z kościołem w Młodzawach na górze. Na lewo Krzyżanowicze. Na wprost Chroberz. Tor wije się najpierw u podnóża wzniesienia, następnie prosto wybiega na łąki. Na torze wre robota. Pracują sumiennie robotnicy; przedsiębiorcy, którzy prowadzą robotę jeszcze "sumienniej" doglądają. Stajemy. Koniec. Nawierzchnia narazie dotąd ułożona. "Wyładunek" ludzi i przywiezionego materiału.
Do pociągu podchodzą robotnicy i zabierają się bez straty czasu do wyładowania szyn i podkładów. Przypatrujemy się tej robocie. Jest się czemu przypatrywać i pochwalić: nawet maszyna z lepszą sprawnością i precyzyjnością w rozłożeniu czynności nie pracowałaby. Podziwiamy w duchu i chwalimy pracę, życząc od serca "szczęść Boże".
Po rozejrzeniu się po okolicy, zabieramy się z iście miejskim apetytem do wcale poważnie wyglądającego garnka z zsiadłym mlekiem i - wcale zresztą bogobojnie - zakańczamy wycieczkę...
Wracaliśmy już po zachodzie, kiedy słońce czerwonym blaskiem rumieniło twarze rozbawionych kółek, a wiatr chłodnawy od rzeki niósł z dala gdzieś przedwieczorne dzwonienia. Do Pińczowa wjeżdżaliśmy z zapasem nowych sił, zaczerpniętych chwilą swobodnego nastroju na łonie natury i pokrzepieni przykładem i widokiem pracy niezmordowanych i zapatrzonych z ukochaniem w swoje dzieło i swój warsztat ludzi.