Wybuch II wojny światowej był traumatycznym przeżyciem dla Polaków, mimo że zdawano sobie sprawę z groźby napaści ze strony Niemiec, to większość miała nadzieję że ochronią nas pakty z Wielką Brytanią czy Francją. Co przyniosła wiara w wiarygodność tych krajów oraz w pakt o nieagresji z ZSRR? Wszyscy wiemy - nic dobrego.

Jak pierwsze dni wojny wspominali mieszkańcy Chrobrza i okolic? Wszystkie przekazy sprowadzają się do obaw przed tym co będzie dalej i w przekonaniu że z pomocą przyjdą sojusznicy.

pierwsze dni wojny

W artykule tym chciałbym przytoczyć fragmenty wspomnień 7 – letniego wówczas Janusza Kucharskiego, syna pałacowego ogrodnika oraz niespełna 14 letniego Stefana Sokołowskiego z Wojsławic, syna gospodarza z tej miejscowości.

Janusz Kucharski – „Wspomnienia z Chrobrza z lat 1938 – 1948”.

„Jako 7-letni chłopczyk wiele rozmyślałem na temat napaści Niemiec na Polskę i zdawałem sobie pytania „co to znaczy wybuch wojny?” – jak wyglądają żołnierze niemieccy.

[…]Wreszcie doczekałem się i zobaczyłem pierwszych Niemców. Zapamiętałem moment spotkania z nimi. […] Tego dnia wybrałem się z mamą po mleko do dworu był piękny słoneczny dzień, dochodziło południe. Bydło i konie pasło się luzem na padokach. W tym dniu częściej niż zwykle, wypędzano je na padoki porośnięte trawą, aby w wypadku ewentualnego bombardowania zabudowań gospodarczych majątku nie dopuścić do strat we dworze. […] Wiele kobiet ze dworu doiło krowy, były to etatowe dojarki, żony fornali dworskich z Chrobrza.

W pewnym momencie ktoś krzyknął – Niemcy jadą. Potwierdził ten fakt tuman kurzu unoszący się nad drogą wiodącą do Mozgawy. Wkrótce zobaczyliśmy na drodze dwa niemieckie motocykle z przyczepami, wyłaniające się z obłoków kurzu. Siedzieli w nich Niemcy. Na przyczepach motocyklowych zainstalowane były karabiny maszynowe. Motocykle zmierzały w kierunku folwarku i kierowały się w naszą stronę. Kilka kobiet z dziećmi, które stały przy krowach zaczęło uciekać w stronę zabudowań dworskich.

Ja z mamą zatrzymałem się w bramie prowadzącej do dworu. W miejscu, które dokładnie mogę dzisiaj wskazać, dopadły nas motocykle. Usłyszeliśmy słowa: „heande hoch”.  Wszyscy podnieśliśmy ręce do góry. Nie wykonała polecenia Niemca tylko jedna osoba. Była to wysoka i szczupła Mazurowa. Znałem ją, była żoną lokaja i jednocześnie rusznikarza Jana Mazura. Stała z papierosem w ustach i z uśmiechem ironicznym patrząc na Niemców nie podniosła rąk do góry. Zdenerwowane kobiety były bardzo wystraszone i prosiły ją, aby wykonała polecenie Niemca. Zdawaliśmy sobie sprawę z faktu, ze mogliśmy być rozstrzelani. Mijały sekundy, a może minuty a nam czas oczekiwania wydawał się bardzo długi. Stojące w grupie kobiety i dzieci […] Zaczęły krzyczeć na Mazurową, aby podniosła ręce do góry. Tym bardziej, ze Niemiec w pierwszej przyczepie motocyklowej zaczął jakby szykować karabin maszynowy do strzału, kierując lufę prosto w Mazurową. Wreszcie wypluła papierosa z ust i bezczelnie patrząc na żołnierzy Niemieckich flegmatycznie podniosła ręce do góry. Siedzący z tyłu za kierowcą motocykla oficer wydał po niemiecku jakąś komendę i motocykle ruszyły w stronę pałacu pozostawiając nas bardzo wystraszonych w bramie.


Tak wyglądało wkraczanie wojsk niemieckich (fot. AP)

Od chwili pojawienia się pierwszych Niemców w Chrobrzu ciągnęły się już nie przerwanie od Mozgawy grupy wojsk niemieckich wraz z czołgami i samochodami pancernymi. Kierowały się w stronę Jurkowa, Kazimierzy Wielkiej i Wiślicy oraz dalej na wschód. Tak zaczęła się II wojna światowa w Chrobrzu i na całym Ponidziu w pierwszych dniach września 1939 r.

W tym samym dniu w godzinach wieczornych pałac w Chrobrzu został ostrzelany pociskami artylerii polskiej czy niemieckiej. W tym czasie rezydowali w pałacu już Niemcy. Późnym wieczorem jeden z  pocisków artyleryjskich wybuchł w oknie Sali jadalnej. Wybuch nastąpił tuż przed podaniem kolacji w jadalni dla kilku wyższych oficerów niemieckich. Brakowało zaledwie kilka minut, aby oficerowie niemieccy nie dokończyli kolacji we wspaniałej jadalni pałacowej, która znajdowała się na parterze od stronny zachodniej. O tym wydarzeniu opowiadał mojemu ojcu lokaj Antoni Rudzicki, który właśnie w tym dniu przygotowywał kolacje dla Niemców.

W kilka minut później tego wieczoru wybuchł jeszcze drugi pocisk artyleryjski – tym razem obok pałacu od strony południowej między pięknym platanem a gankiem prowadzącym do pałacu. Wybuch ten zniszczył znajdujący się obok potężnej lipy herb marmurowy hr. Wielopolskich i hr. Potockich.

W kilka dni później szczątki rozbitego herbu pozbierał mój ojciec i Stanisław Smak […] Zebrali fragmenty i zakopali je w ziemi obok drobnolistnej lipy rosnącej tuż od frontu przy rogu pałacu. […] Obecnie fragmenty rozbitego herbu znajdują się w pałacu w Chrobrzu, jako eksponaty muzealne. „

Stefan Sokołowski – „Dzielnica <<Nida>>”

„Spaliśmy dość długo. Mama krzątała się od wczesnego ranka, wydoiła krowy i wypędziła na pastwisko. Koniom i świniom wygłodniałym przez noc trzeba było nałożyć do żłobu i koryta. […] Ojciec wyszedł na drogę, gdyż zainteresował się zwiększonym ruchem wśród mieszkańców wsi i ożywionymi rozmowami. Wszyscy mieszkańcy Wojsławic żyli przerażającą nowiną : - wybuchła wojna! Niemcy napadli na nasz kraj. Co ciekawsi biegli do młynarza Władysława Wójcika, aby dowiedzieć się czegoś bliższego o rozwoju sytuacji na froncie. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że wojna, chociażby toczyła się daleko, dotknie także mieszkańców wioski: rząd ogłosi mobilizację, chłopi pójdą na wojnę.

[…] Chłonęliśmy wszystkie wiadomości. Gdzieś na niebie pojawiła się sylwetka samolotu, który swym warkotem zaciekawiał. Zadzieraliśmy głowy, patrząc w niebo i zgadywaliśmy – nasz czy nie nasz. Tak cały dzień zszedł na wyczekiwaniu, co to dalej będzie.

[…] Druga siostrzyczka Zosia, dwunastoletnia uczennica musiała iść do szkoły – przecież to rozpoczął się nowy rok szkolny. […] Z ojcem obserwowałem  ożywiony ruch furmanek na gościńcu. Widać było naładowane wozy – to grupy uciekinierów przed wkraczającymi do kraju Niemcami.

Rząd ogłosił mobilizację i wystosował także apel do rolników o sprzedaż zboża dla wojska – takie wiadomości przekazał ojcu Fanek Włoch, przezywany Famulakiem. Zaproszony do mieszkania wyjaśnił, że według postanowień mobilizacyjnych, ze wsi musi się stawić kilku mieszkańców do wojska. Ojciec był zdania, że zboże zaraz trzeba odstawić na wyznaczony punkt, trzeba wszystko robić, aby żołnierze i ich konie mieli pod dostatkiem żywności, nie możemy dopuścić, aby wojsko dokonywało przymusowych rekwizycji […]

Koło południa odwiedził mnie Józek Łaszek z propozycją, aby podejść pod gościniec i popatrzeć na furmanki, uciekinierów jadących rowerami i grupy pieszych. Gdzieś w odległości 50 metrów przed gościńcem usiedliśmy na miedzy i obserwowaliśmy ruch na drodze. Zwrócił nasz uwagę warkot samolotu. Przeleciał nad drogą i zawrócił. Z jadących drogą wozów zaczęli wyskakiwać pasażerowie i uciekali w pole. Kilkuosobowa grupa umundurowanych, w tym mundury granatowej policji, zaczęli strzelać z karabinu do nadlatującego samolotu. Wówczas usłyszeliśmy jazgot karabinu maszynowego z samolotu, który ponownie zawrócił i ostrzeliwał drogę. Ale na gościńcu nie było już odważnych, wszyscy leżeli w bruzdach poletek ziemniaczanych. Na szczęście samolot nie ponawiał prób ataku i odleciał. Furmanki i rowerzyści pojechali dalej. „

Tak wyglądał początek II wojny światowej oczyma naszych mieszkańców. Jeśli posiadacie relacje swoich bliskich na temat tych dni lub czasu okupacji to zapraszamy do kontaktu pod adresem email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub tel. 692 427 281

Zebrał: Paweł, chroberz.info
Grafika: Rafał, chroberz.info

Zachęcam do zapoznania się z pozostałymi artykułami z cyklu "Czy wiesz, że..."